piątek, 9 listopada 2012

Rozdział 17

- Ale gdzie Wy chcecie jechać?
- Harry znów pojechał do baru, jest z nim Lou i podał nam adres. 
- Ok. Już się ubieram. 
    Jechaliśmy 25 minut. Chłopaki odwieźli najpierw Megan. Weszłam do knajpy, Harry siedział przy barze i pił. Podeszłam do niego, a on chciał wstać. Przytrzymałam go za ramie. 
- Co jest, czemu pijesz do cholery?!
- Co Cię to obchodzi?!
- Dlaczego tak do mnie mówisz?
- Przepraszam, naprawde nie wiem co się ze mną dzieje. Strasznie boję sie Ciebie stracić. 
- Serio, takim zachowaniem?
- Oj przepraszam, ale nie moge w to uwierzyć. Byłaś w ciąży, prawie zginęłaś. Gdybys odeszła nie wiem co bym ze sobą zrobił.
- Już jest wszystko dobrze kochanie, już wszystko będzie szło po naszej myśli. Wracajmy do domu. 
- Kocham Cię, wiesz ? Ciebie, nie Stellę. 
- Wiem, ja Ciebie też - pocałowałam go i wróciliśmy do domu chłopaków. Zaprowadziłam go do jego sypialni i położyłam do łóżka. Pocałowałam go w policzek i skierowałam sie do wyjścia.
- Dziekuję, za wszystko. Za to,że cały czas przy mnie jesteś pomimo tego co robię i...
- Dobranoc Harry - przerwałam mu, by mógł już zasnąć. To mu było naprawdę bardzo potrzebne. 
      Ubrałam sie i poszłam do siebie. Rano obudził mnie dzwonek drzwi. Założyłam szlafrok i moje kapcie i powolnym krokiem poszłam otworzyć drzwi. 
- Proszę o podpis, dziekuję - dostawca dał mi bukiet krwistoczerwonych róż. Pomiędzy łodygami był mały liścik 

" Przepraszam jeszcze raz za wszystko. Bądź gotwa disiaj o 7 p.m. Przyjadę po Ciebie.

Harry" .

        Resztę dnia spędziłam na szykowaniu czułam, że to będzie wyjątkowy wieczór. 


- oczami Olivii - 


         Siedziałam w domu przed telewizorem, gdy nagle zadzwonił mój telefon. 
- Halo? 
- Cześć, możesz wyjść przed dom?  
- Tak, oczywiście. - rozłączyłam się, założyłam buty i narzuciłam jakiś sweterek. Za drzwiami stał Zayn. 
- Co chciałeś? -  zapytałam zdziwiona.
- Pogadać, chodź. Przejdziemy się?
- Wiem jak się, teraz czujesz nie dawno... wiesz o co mi chodzi, zostałaś sama, chciałbym Ci pomóc. Szczerze, odkąd Cię spotkałem miałem ci to powiedzieć jednak ty byłaś z nim. Teraz nawet jeśli mnie, odrzucisz muszę to wreszcie wyznać. Bradzo mi się spodobałaś jak Cię zobaczyłem i trochę się zakochałem jak się okazało, że jesteś w ciąży. Myślałem, że już nie będę miał u Ciebie szans, ale teraz. Kocham Cię. Jak Harry postanowił się przenieść bardzo się ucieszyłem. Nie musisz tego samego czuć, chciałem to wreszczcie powiedzieć. 
- Dziekuję za szczerość. Niedawno zmiarł Brayan, kochałam go, ale może i to te hormony, bo poczułam coś do Ciebie, nawet po takim krótkim czasie, nie wiem dlaczego. Nadal cierpię, ale też zaczynam coś do Ciebie czuć. 

- oczami Jessie - 


- No Harry, postarałeś się. 
- Dzisiaj mijają 3 miesiące odkąd jesteśmy razem. Musiałem to uczcić poza tym chciałem Cie o cos zapytać.   


To już przed ostatni rozdział. Z góry dziękujemy Wam za czytanie naszego bloga. 

Rozdział 16

* tydzień później *        
   

   Cały czas  gryzła mnie ta sprawa ze Stellą. Nie miałam serca wcześniej go o to pytać, ale teraz wiem ,że nadszedł odpowiedni moment. Harry miał po mnie przyjechać, dzis bowiem wypisują mnie ze szpitala.
- Jesteś już gotowa?- uszłyszałam jego głos za siebie. Próbując sie odwrócić zaczepiłam kulami o nogi i mało co się nie przewróciłam, na szczęście Harry mnie złapał. 
- Lecisz na mnie?- postarał sie zażartować, ale widać było, że głupio się czuł w mojej obecności.
- A jak!- powiedziałam i puściłam mu oczko po czym go pocałowałam.  Wziął moja torbę i zaniósł do auta. W samochodze wcale sie od mnie nie odzywał, dziwnie sie z tym czułam. 
- Dlaczego nic nie mówisz?- zapytałam wreszczcie przerywając irytującą ciszę. 
- To wszystko przeze mnie, nie chcę Cię więcej ranić,choćby słowami. W szpitalu mówiłem do Ciebie z wielkim trudem. 
- Nie zranisz mnie Harry, ale musisz mi cos wyjaśnić. Kim jest Stella?
- Teraz chcesz o tym rozmawiać?!
-Ale nie krzycz na mnie! 
-Sama krzyczysz. O nic nie chodzi, to przeszłość i tyle!
- Jasne, a słyszałam jak z nia gadałeś, naprawde to przeszłość?!
- Co słyszałaś?! Szpiegujesz mnie??!!
- Skąd Ci to przyszło do głowy ?!
Jak sie spóźniełeś przyszłam do Ciebie i ona tam była. Louis mówił cos, że jesteś ze mną bo jestem do niej podobna i to ją kochasz. 
- To nie prawda, nie zamierzam się z Tobą kłócić o to. Dojechaliśmy, narazie. 
    Próbowałam go pocałować, ale się odsunął, nawet na mnie nie patrzył. Wyszłam z auta i trzasnęłam drzwiami, a on od razu odjechał. Nawet nie zdąrzyłam zabrać swoich rzeczy. Weszłam do domu.Na stole leżała karteczka. 
                               
                                                  '' Cześć słuchaj wróciłam do siebie, mama mnie przygarnęła po śmierci Brayana, odezwę sie jeszcze, Kocham Oliwia''

- Troche sie ucieszyłam, że znowu się z nia pogodziła, jednak kłótnia z Harry'm wywołała ze mnie płacz. Nie mogę się opanować. Za bardzo go kocham i za bardzo mi na nim zależy przez co bardzo ta kłótnia mnie bardzo bolała. Nie byłam w stanie zadzwonić więc napisałam krótkiego sms'a 

" Do : Meg ;** 
                                                  Tresć: Wbijaj do mnie na noc. Oliwka u mamy znów mieszka,
 pewnie jest przybita. Weź jakieś filmy. xoxo                                  

     Poszłam do łazienki zmyc spływający od łez tusz z policzków, gdy nagle usłyszałam pukanie.     Wytarłam twarz i poszłam otworzyć. Za drzwiami stała ukochana Meg z ogromna torbą.
- Co ty tam spakowałaś?- zapytałam całując ją w policzek.
- Ajj...Tylko chipsy CHEETOSY, filmy i coś do picia. 
- Szampan? Dziewczyno, zaskakujesz mnie. 
  Oglądałyśmy filmy, piliśmy, śmiałyśmy się i zaczełyśmy znowu gadać...
- A jak ci sie układa z Carlem?- zapytałam ruszając brwiami. 
- A dobrze, niedługo będziemy mieć rocznicę. Po przyjeździe z Londynu prawie całe dnie spędzamy razem. Bardzo go kocham, to już chyba na poważnie, a co u Ciebie i Harrego??
- Aaa... Szkoda gadać...
- Oj no mów widać, że coś jest nie tak, opowiadaj.
- Więc...- zaczełam - on siebie obwinia o ten cały wypadek w dodatku pokłócilismy się dzisiaj, przyjechała jego była i ponoć jestem do niej podobna dlatego on mnie kocha. Nie wiem co ja mam teraz zrobić?
- Ale on kocha Ciebie, to jest pewne. Jakby Cię nie kochał to by się tu nie przeprowadził... -
      Rozmawiałyśmy tak całą noc popijająć napoje energetyczne i kawę. Całe czas próbowałam się  skontaktować z Harry'm, ale mnie odrzucał. Rano zadzwoniłam do Liam'a z prośba o przywiezienie moich rzeczy. Powiedział mi, że Harry wrócił dopiero rano i to kompletnie pijany, zaczął płakać i nie chce wyjśc z pokoju. Chciałam do niego pojechać, ale Megan mnie zatrzymała. Cały czas martwiłam sie o niego, że może się mu coś stać. Czekałam aż odzwoni najwyraźniej nie chciał tego zrobić, w pewnym momencie ktoś zapukał do drzwi. 
- Cześć, słuchaj, musisz jechać z nami - powiedział Zayn.   


Przepraszamy Was, że tak długo nie dodawałyśmy rozdziałów, ale nie miałyśmy czasu.





sobota, 1 września 2012

Rozdział 15

   
    Obudziłam się w jasno oświetlonym pokoju. Koło mnie spał Harry z głową opartą o rękę, drugą trzymał moją dłoń. To było słodkie z jego strony ale, gdzie ja byłam? Przetarłam oczy i dokładnie się rozejrzałam po pomieszczeniu. Byłam w szpitalu, ale dlaczego ? Spróbowałam się podnieść, ale ból mi na to nie pozwalał.
- I co się tak wiercisz Smiley? - zapytał Harry zaspanym głosem
- Co się stało ? - zapytałam trochę zdezorientowana
- Ty i Bryan mieliście wypadek samochodowy, kłoda drzewa z ciężarówki spadła na auto, którym jechaliście i zmiażdżyło je. Masz szczęście, że przeżyłaś. Straciłaś jednak mnóstwo krwi. Od razu zjawiłem się w szpitalu i oddałem swoją krew dla Ciebie, mamy tą samą grupę.
- Dz-dziękuję - powiedziałam ze łzami w oczach - nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy,a co z Bryan'em?
Harry spuścił wzrok, powiedział tylko ciche " nie żyje " .
- COO?! Jak to ?! On nie mógł zginąć...  Co będzie z Olivią?
- Nie wiem. - powiedział cicho
 W tym momencie wszedł lekarz. 
- Pani stan zdrowia jest stabilny, wszystko po przeszczepie krwi jest dobrze ale mam dla pani złą wiadomość, w wypadku straciła pani dziecko. Przykro mi.
- Co ?! Przecież ja nie byłam w ciąży...
- Otóż byłaś, w pierwszym tygodniu. Przepraszam, wzywają mnie. Muszę już iść ale wieczorem przyjdę.
Spojrzałam na Harry'ego, wyglądał jakby zobaczył ducha. Dopiero po chwili powiedział po cichu
- Przepraszam Cię Jessie, tak bardzo Cię przepraszam...

- Ale za co?
- To wszystko przeze mnie, Jessie. Naprawdę Cię przepraszam - gdy to mówił po policzku spłynęła mu łza. Nic więcej nie powiedział tylko wyszedł z sali. Nie mogłam w to uwierzyć, że byłam z nim w ciąży. Przez dłuższą chwilę nie mogłam ogarnąć tej całej sytuacji. O mało co nie zginęłam, Harry znowu uratował mi życie, a Bryan... Bryan nie żyje. Jak Olivia to zniesie? Cholera jasna. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Gdyby nie ja, Bryan jeszcze by żył, przecież on mnie podwiózł, gdyby nie to wcale nie jechałby tą drogą... Zaczęłam płakać. Ja już nawet nie wiedziałam co ze sobą mam zrobić, co o tym myśleć. Czemu on musiał zginąć? Czemu wtedy akurat musiało tak padać? Czemu drzewa nie były dość mocno przymocowane? Jak ja spojrzę Olivii w oczy? W tym momencie odrywając mnie od rozmyśleń weszli Carl z Megan, Cody, Duke, Jake i Kevin.
- Jak się czujesz ? - zapytał Cody łapiąc mnie za rękę
- Cudownie, wręcz fantastycznie! - powiedziałam sarkastycznie ocierając łzy - Kurwa, Bryan nie żyje, to moja wina. Gdyby nie ja...
- Spokojnie kochana - powiedziała Megan ocierając mi łzy z policzków - Nie obwiniaj się, to wina tylko jednej osoby
- Moja
- Nie prawda, kierowcy ciężarówki. Został zatrzymany, jego obowiązkiem było dopilnować, by wszystko było mocno przymocowane, to on zawinił.
   

   Po jakichś trzech godzinach wszyscy wrócili do domów, gdy do sali wszedł tata. Odwołał lot. Wieczorem poszedł,w nocy nie mogłam zasnąć, cały czas prześladowało mnie to potworne poczucie winy za śmierć chłopaka mojej przyjaciółki, ojca jej dziecka. Był też moim przyjacielem, skromnym, zabawnym chłopakiem. Umiał obchodzić się z dziewczynami, nie cwaniakował. Mało takich a i tak zginął... Strasznie się tym przejęłam, nie chcę sobie wyobrażać reakcji Olivii... Koło godziny 4 rano zasnęłam wyczerpana płaczem, bólem i rozmyślaniami.
    Rano telefon leżący na szafce obok łóżka zaczął dzwonić momentalnie wybudzając mnie z koszmaru.
- Halo ? - zapytałam zaspanym głosem, nawet nie sprawdzając kto dzwoni
- Mogę dziś do Ciebie przyjść? - po głosie poznałam, że dzwoni Harry
- Oczywiście, czemu w ogóle pytasz?
- Boję się o Ciebie, to wszystko przeze mnie, nie chcę abyś bardziej cierpiała.
- Przestań to powtarzać! To nie Twoja wina!
- Ja wiem swoje, zaraz będę i.. K-kocham Cię pamiętaj...
   Rozłączył się zanim zdążyłam mu odpowiedzieć. Po 10 minutach był u mnie. Przyniósł ogromny bukiet moich ulubionych kwiatów. Widać, że jego także męczyła ta cała sytuacja, nawet na mnie nie patrzył, a bynajmniej nie w oczy. Postanowiłam nic nie mówić w oczekiwaniu aż się przełamie.
- Kiedy Cię wypisują gwiazdo ? - powiedział z wymuszonym uśmiechem i świeczkami w oczach
- Za tydzień, bo " zaskakująco szybko dochodzę do siebie". Co Ci jest kochanie? - zapytałam ocierając łzy, nie wiem czemu płakałam, bo byłam i szczęśliwa z jego obecności i przybita ostatnimi wydarzeniami.
- Gdybym nie przyjechał nie chciałabyś mnie przedstawić ojcu, spóźniłem się więc gdybyś pojechała wcześniej nic by Ci się nie stało..
- Oj... Nie przejmuj się. Ile razy mam Ci powtarzać, ze to NIE jest Twoja wina??
- Aż zacznę w to wierzyć.
 Pomimo przeszywającego bólu podniosłam się na tyle, by móc go przytulić, chyba tego potrzebował. Przegadaliśmy godziny...
___________________________________
Jeszcze 3 rozdziały do końca; pomyślałam, że ta wersja tej piosenki
będzie pasować do sytuacji...

wtorek, 7 sierpnia 2012

Rozdział 14

   Przed moimi oczami ukazał się ogród. Było tam małe oczko wodne, wierzba płacząca, pod którą stała mała, drewniana ławeczka, latarnie obrośnięte pnączami winogrona, kwiaty a na środku  był mały kocyk z koszykiem piknikowym . Wszystko było otoczone niskim płotkiem zza którego wystawał wysoki żywopłot izolując nas od świata tworząc nasz własny.
- Tu jest pięknie, Harry. Jak znalazłeś to miejsce? - zapytałam oszołomiona
- Nieważne. Zaprowadziłem Cię tu, bo dzisiaj mijają 2 miesiące odkąd się spotykamy. Chciałem aby ten dzień był wyjątkowy.
- I udało Ci się to zrobić. Tu jest bajecznie , dziękuję.
 Harry się tylko uśmiechnął i pociągnął mnie za sobą. Zjedliśmy wszystko co znajdowało się w koszyku tak jak kiedyś w Vegas i położyliśmy się na hamaku patrząc na powolny ruch chmur i przenikające przez nie ciepłe promienie słoneczne. Wtuleni w siebie spędziliśmy kilka godzin rozmawiając, żartując i wspominając. Nie znaliśmy się tak długo, zaledwie dwa miesiące jednak czuliśmy, że to jest to. Bardzo go kochałam a w jego ramionach czułam się bezpieczna. Zrobiło się późno a Harry zawiózł mnie do domu. Ten dzień był magiczny ale następnego... szkoła. Jak ja nienawidzę do niej chodzić ale teraz jak uczy się tam też Hazza, z większym entuzjazmem będę do niej uczęszczać...

* 2 tygodnie później *

   Mój tata miał przyjechać, nie mogłam doczekać się spotkania z nim. Miałam mu przedstawić Harry'ego, więc umówiłam się z nim, że przyjedzie po mnie i razem pojedziemy na spotkanie z tatą. Ehh... gdzie on może być. Zaczęłam rozmyślać bo spóźniał się już pół godziny. Nie wiedziałam co się dzieje, jeszcze nigdy się nie spóźnił, poszłam sprawdzić czy coś się nie stało.. Drzwi do ich domu były lekko uchylone. Po cichu weszłam do środka tak, aby nikt mnie nie usłyszał. Wiem wiem naoglądałam się horrorów ale w sumie byli sławni, coś im się mogło stać. Z salonu dobiegały jakieś wrzaski, podeszłam bliżej aby usłyszeć cokolwiek. To Harry, kłócił się z chłopakami i... jakąś dziewczyną? Stanęłam za drzwiami i wsłuchiwałam się w kłótnię.
- Przyjechałam tu dla Ciebie Harry! Nie odtrącaj mnie! - krzyczała ta dziewczyna
- Nie rozumiesz?! Kocham inną!
- Harry proszę...
- Harry, przyznaj. Kochasz Stellę - wtrącił Louis - To widać, Jessie jest bardzo podobna do Stelli, dlatego z nią jesteś...
- Przepraszam, ze Cię zostawiłam. Wiem, że cierpiałeś. Nie krzywdź tamtej dziewczyny, wróć do mnie. Jak wyjechałeś zrozumiałam, ze popełniłam błąd.
Nie mogłam więcej tego słuchać. Wszystko już rozumiałam. Wybiegłam z domu trzaskając za sobą drzwiami.
- Hej! Co jest? - wykrzyczał Zayn biegnąc za mną - słyszałaś to, prawda? - dodał, gdy stał już koło mnie
- Tak. Przepraszam, nie mam czasu. - odeszłam.
Zaczęło lekko kropić. Jak dobrze, że akurat trafiłam na Bryan'a, który wychodził z pracy.
- Cześć - powiedziałam
- Hej, zaczyna padać, podwieźć Cię?
- Dzięki - wsiadłam do samochodu.
Zaczęła się potworna ulewa, ledwo widzieliśmy drogę. Wyjaśniłam mu, gdzie chcę jechać, ruszyliśmy. Bryan opowiadał mi o pierwszym USG dziecka, jak widać było juz bicie jego malutkiego serduszka gdy nagle wpadliśmy w mały poślizg. Z naprzeciwka jechała ciężarówka przewożąca drewno, chyba chciała nas ominąć ale również wpadła w poślizg, zaczęło nią zarzucać, gdy nagle...
_____________________________________________
Przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale remont mam i nie miałam możliwości.
Myślę, ze się spodoba ;) krótki rozdzialik, ponieważ opowiadanie się już kończy
postanowiłam rozdzielić je na większą ilość rozdziałów pod koniec. Jeszcze 4 rozdziały do końca C: