piątek, 30 marca 2012

Rozdział 4

    Po drodze rozmawialiśmy między innymi o naszym dzieciństwie, mieście, w którym się wychowaliśmy itd. Przyglądała nam się jakaś dziewczyna. W jej oczach widziałam nienawiść, nie rozumiałam dlaczego. W końcu doszliśmy. Cody otworzył przede mną drzwi. Na twarzy poczułam  delikatny powiew wiatru. W powietrzu unosił się kwiatowy zapach. Cody złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą.
- No chodź, nie bój się. - mówiąc to uśmiechnął się. Poszłam za nim. Staliśmy na dachu, on puścił moją rękę pokazując mi niesamowity widok na cały plac szkolny, boisko a z tyłu barwne ulice Cleveland. Zaczęliśmy rozmawiać. Była teraz przerwa 25-ęcio minutowa. Nagle dostałam sms'a od Megan: 
" słuchaj nie ma belfra od biologii, mamy okienko, Meg "
Niechcący przeczytałam go na głos
- Słucham? - zapytał zdziwiony Cody.
- Nie, nic. Teraz mam okienko
- Czyli możemy dłużej pogadać - uśmiechnął się głupio
Cały czas rozmawialiśmy.
 W pewnym momencie wyciągnął pojemnik z dwoma pęczkami winogrona. Poczułam się trochę jakby przegrał jakiś głupi zakład, ale rozmawiając z Megan na poprzedniej lekcji opowiadała mi , że ponoć jest romantyczny. Gdy zadzwonił dzwonek na przerwę, on odprowadził mnie do mojej szafki. Po drodze zapytałam go kim była ta dziewczyna co się tak na nas patrzyła . Wszystko jasne, Amber Dickens. Poszłam na resztę lekcji i wróciłam do domu. Przebrałam się w sukienkę w kwiaty na cienkich ramiączkach . Zrobiłam sobie obiad i siadłam przed telewizorem. Po 2 godzinach usłyszałam pukanie do drzwi. Wstałam i otworzyłam je.
- Siemka, idziemy! - krzyknęła Oli.
- Gdzie ? - zapytałam zdziwiona 
- Na próbę 5 o'clock
- Jej... właśnie wróciłam ze szkoły
- Nie pierdol! Idziemy ;)
- Okey. Nie chce mi się przebierać, idę tak
- Przecież ślicznie wyglądasz, jak zawsze.
-  Tak tak tak... Jasne .
Po 20-estu minutach doszłyśmy na miejsce. Siadłyśmy na fotelach wypełnionych fasolą w trakcie, gdy zespół ćwiczył swój nowy utwór. Piosenka wpadała w ucho. Gdy Cody mnie zobaczył chyba był w lekkim szoku, ale uśmiechnął się do mnie i puścił mi oczko.. Zagrali jeszcze kilka piosenek i rozeszli się. Oli pojechała z Jake'iem do szpitala a ja postanowiłam wrócić pieszo. Nagle podbiegł do mnie Cody i zaproponował, że mnie odprowadzi. Zciemniało się. Niebo zmieniało swój kolor z fioletowego do pomarańczowego. Zaczął powiewać delikatny, chłodny wietrzyk muskając moją sukienkę. Cody był uprzejmy i założył mi swoją bejsbolówkę na ramiona. Odprowadził mnie do samych drzwi. Na pożegnanie pocałowałam go w policzek i oddałam kurtkę. Chyba się w nim zakochałam... 
Minęło pare tygodni. Ja z Cody'im nadal się spotykaliśmy. Razem z Megan, Olivią i 5 o'clock staliśmy się stałą, nierozłączną paczką, jednak Oli odsunęła się od nas odkąd Bryan wyszedł ze szpitala.
**********
Zbliżała się 'dyskoteka', a właściwie to bal Halloween'owy. Cody mnie zaprosił jako osobę towarzyszącą. Długo poszukiwałam idealnego przebrania, aż któregoś dnia zobaczyłam za szyba witryny sklepowej ten kostium. Nie był on nadzwyczajny, ale przyciągał swoją prostotą. Była to poszarpana sukienka o ciemnych kolorach w kształcie trapezu, do tego porwane rękawiczki i sztuczne pająki-spinki do włosów. ZOMBIE, tak, tego szukałam.
Nadszedł długo oczekiwany wieczór strachu. Cody przyjechał po mnie swoim Mercedesem i wręczył mały bukiecik na rękę z czarnymi akcentami co idealnie komponowało się z moim strojem.
Gdy weszłam na salę byłam pod ogromnym wrażeniem. Wszędzie stały nagrobki i powoli wypalające się świece, gdzieniegdzie stało drzewo bez liści. W oddali można było usłyszeć samotne miałczenie kota. Do wysokości kolan unosił się biały dym. Na scenie stały instrumenty - wyglądały na zniszczone. Wszyscy wyglądali nieziemsko, no cóż, poza Amber ubraną w różową suknię. Trzymała jeszcze różdżkę. Pewnie wróżka. Nagle podszedł do nas Luke.
- Witam Zombie i Wampira!
- Siemka Jack Sparrow :)
- Zgadnijcie z kim przyszła Amber.
- Różowa wróżka ? Nie wiem, ze skrzatem z zaczarowanego lasu ?
- Z Duke'iem.
- Co Ty pieprzysz ?! - wydarłam się zdziwiona.
- Pewnie już ją zaliczył - powiedział Cody
- Przestań tak gadać - szturchnęłam go łokciem w ramię.
Nagle podeszła do nas ta szmata Amber.
- Cześć, co u Was ? - perfidnie się uśmiechnęła. Gdy otworzyłam usta, żeby jej coś powiedzieć dodała - A z resztą i tak mnie to nie obchodzi, widzieliście gdzieś Duke'a Woods'a?
 Gdy tylko to powiedziała miałam ochotę walnąć ją w 'buźkę' tak, żeby udławiła się własnymi zębami. Cały czas zazdrościła nam tego, że przyjaźnimy się z 5 o'clock.
 Odeszliśmy od tej piz..... idiotki. Nie zamierzałam patrzeć na tą różowa 'landrynę'. W oddali dostrzegłam Olivią. Hahaha.... Wiedźma i hipster Bryan. Świetne mieli te przebrania i tworzyli zgraną parę. No nie! Tak się zaczęłam śmiać, że Cody musiał mnie trzymać, chociaż sam prawie tarzał się ze śmiechu. Przed nami krokiem niczym ze " Słonecznego Patrolu "  szli Carl i Kevin. Ich stroje poprawiły mi humor po spotkaniu z Amber. Carl jako nerd. Czerwone spodnie wysoko podciągnięte, wpuszczona biała koszula, zielone szelki, okulary i włosy przylizane na jedną stronę niczym Clark z Superman'a , Kevin natomiast - tarzan. Na szczęście był nieźle zbudowany. Nagle podszedł do mnie Harry Potter. Chciałam mu wygarnąć, ale zatkał mi usta palcem niczym w tanich komediach.
- Zanim coś powiesz chciałbym Ci wszystko wyjaśnić. Też nienawidzę Amber i przyszedłem z nią tu tylko po to, aby - wskazał drugą ręką paru ludzi z ciemnymi kubkami w rękach - no domyśl się.
- Ty chcesz? Co chcesz jej zrobić ? - powiedziałam to z szerokim uśmiechem na twarzy. W sumie mogłam się domyśleć. Duke baaardzo lubił robić żarty innym a Amber zdecydowanie nie jest w jego typie.
- Poproszę ja do tańca, oni mają tam farbę. Na górze zamontowane są armatki z brokatem, wszystko się do niej przyklei.
- Hehe, dobre, a już zwiątpiłam w Ciebie
- Noe wiesz co ?
- Chciała zabłysnąć, błyszczeć będzie.
- Spadam, zobaczymy się za jakąś godzinę na środku sali.
- Do zobaczenia Duke :)
Po godzinie poszłam na środek sali, gdzie stała Amber. Nagle podszedł do niej Duke i machnął różdżką. W tym momencie z pięciu stron poleciał strumień farby. Machnął jeszcze raz i posypał się brokat mieniąc się w poświacie scenicznych reflektorów.  Oburzona wielka pani wybiegła z sali z płaczem, dobrze jej tak. To za wszystko co nam w międzyczasie zrobiła. W pewnym momencie podszedł do mnie Cody prosząc do tańca (leciała wolna piosenka). Wyszeptał mi do ucha fragment piosenki zespołu The Subways:
- "You are the sun
You are the only one
My heart is blue
My heart is blue for you

Be my, be my, be my little rock and roll queen...
- Czy to oznacza, że Ty pytasz mnie o...
- Tak, zgadzasz się?
- Oczywiście... - pocałowałam go zapominając o całym świecie. To był wprawdzie nasz pierwszy pocałunek, ale było nieziemsko.
~8 miesięcy później~
   Zbliżało się zakończenie roku szkolnego. Ja i Cody - nie mogłam wymarzyć sobie lepszego chłopaka. Wyznaliśmy sobie miłość. Ja go szczerze nią darzyłam, on mnie chyba też.
     Z okazji zakończenia szkoły robiłam imprezę. Wszyscy byli zaproszeni, nawet Amber (jak wszyscy to wszyscy).
    Zdałam wszystkie egzaminy i nawet mam prawo jazdy. Na 18-naste urodziny miesiąc wcześniej od taty dostałam pięknego, starego Mustanga
oraz 50.000$ na wakacje. Ja, Megan i Olivia postanowiłyśmy nim pojechać na całe wakacje do Vegas. Zawsze chciałam się tam wybrać. Nasze kochane chłopaki mieli jechać do Londynu koncertować. 5 o'clock zrobiło się bardzo popularne. Ale wracając do imprezy - miała być dzisiaj. Bałam się tego, w ilu procentach mój dom ulegnie zniszczeniu, ale i tak chciałam zrobić remont :)
    Goście już przyszli. Nawet nie umiem zliczyć, ile krat piw przynieśli i litrów wódki. Zrobiłam miejsce na sprzęt i DJ włączył muzykę. Wszyscy tańczyli i bawili się. Jak to na domówkach były konkursy w piciu i jedzeniu bitej śmietany. Cody podszedł do mnie kompletnie pijany.
- Chodź kotku w jakieś ustronne miejsce... - mówił to chwiejąc się
- Nie będę z Tobą nigdzie szła! Jesteś pijany!
- Nie jestem. Chodź powiedziałem! - złapał mnie za rękę i zaciągnął do pokoju. Zaczął mnie całować, ale wyrwałam mu się i pobiegłam do łazienki. Była zszokowana. Chciałam chwilę ochłonąć. Wiedziałam, że tak nigdy by się nie zachował, to przez alkohol. Zeszłam na dół i zrobiłam kawę dla Cody'iego. Zaczęłam go szukać.
- Gdzie jest Cody? Nadal siedzi w pokoju? - zapytałam Kevin'a
- Tak
- Dzięki - zaczęłam wchodzić po schodach, gdy nagle Kevin złapał mnie za rękę.
- Przypomniało mi się. Tam go nie ma.
- Kevin'ie Johnson'ie. Czy Ty coś ukrywasz?
- Niee, skąd.
Weszłam do pokoju. Cody zapinał spodnie a w łóżku leżała Amber. Wypuściłam kubek z reki, którego zawartość wylała się na nowy, biały dywan. Nie mogłam w to uwierzyć, i to jeszcze w moim łóżku... Wybiegłam z domu a on za mną.
- To nie tak jak myślisz! - Cody szarpnął mnie za rękę odwracając w swoja stronę.
- A co?! Zostaw mnie idioto w spokoju, to koniec!
- Jak to koniec?! Nie możesz....
- A właśnie, że mogę - przerwałam mu - Ty mi zrobiłeś gorsze świństwo. Ja Ci się nie chciałam oddać, to przeleciałeś tą dziwkę?! - wykrzyczałam mu to w twarz a on nawet nic nie odpowiedział. - Kochałam Cię Cody! Byliśmy szczęśliwi, ale musiałeś to wszystko zniszczyć! - mówiłam zapłakana - puść mnie i nie odzywaj się do mnie nigdy więcej, nigdy Ci tego nie wybaczę - powiedziałam cichym, zmęczonym głosem.
Odeszłam a on stał dalej w tym samym miejscu.
- Co Ty odpierdalasz? - wydarł się Jake do Cody'iego tak, że pomimo, iż odeszłam, słyszałam to.
- Nie wiem. Nie chciałem tego. - mówił to nadal patrząc jak odchodzę i znikam w ciemnościach. Podobno miał łzy w oczach, więcej nic nie słyszałam. Nie spałam całą noc. Nazajutrz przyszłam do domu. Ten widok dobił mnie jeszcze bardziej. Nie wiem co się tu działo. Hahaha... Jakim cudem ktoś narzygał na sufit? Mało rzeczy zbitych, głównie butelki po piwach, w których leżeli znajomi. Sprawdziłam telefon. 67 nieodebranych połączeń z czego 53 od Cody'iego, 9 od Megan i 5 od Jake'a + 2 wiadomości:
"Co jest? Gdzie jesteś?! Martwię się, zadzwoń. Meg."
"Przepraszam, wybacz, to niechcący, nie wiem jak do tego doszło, musiała mnie omotać i zrobiła to, żeby nas rozdzielić, proszę nie skreślaj mnie , Kocham Cię, daj mi szansę, Cody..."

 Nie mogłam tego znieść. Zadzwoniłam po jakąś sprzątaczkę. Miałam spakowane rzeczy do Vegas, zabrałam je i poszłam z Megan do niej tymczasowo mieszkać. Odpuściłam sobie ostatnie dni szkoły, poszłam tylko na zakończenie. Nie rozmawiałam wcale z Cody'im, nawet na zakończeniu. W ogóle nie widziałam go tego dnia. I dobrze, nie mogę na niego patrzeć. Z Meg i Oli postanowiłyśmy bez względu na wszystko wyjechać, abym mogła odstresować się i zapomnieć, a przy najmniej spróbować zapomnieć. Nazajutrz moim autem ruszyłyśmy w drogę...
________________________________________________
Przepraszamy za opóźnienia, ale poprzedniego wieczora nie byłyśmy w stanie dodać, wczoraj były bowiem urodziny Jessie (K.B) i trzeba było je uczcić. Mamy nadzieję, że opowiadanie jest możliwie zdatne i da się czytać. Hope U like.

niedziela, 25 marca 2012

Rozdział 3

- No gadaj! - krzyknęłam
- A-a-a więc...
- Chwila - przerwałam jej - Wejdź, zrobię naszą ulubioną kawę i wszystko mi opowiesz. - Na jej twarzy na ułamek sekundy pojawił się uśmiech .
Usiadłyśmy do stołu w kuchni. W międzyczasie, gdy robiłam kawę Oli zaczęła opowiadać:
- A w-więc wczoraj j-jak wczoraj wysz-szliśmy z klubu ja i Br-Brayan - mówiła drżącym głosem cicho łkając
- Spokojnie weź kilka głębokich oddechów i dopiero mów.
- Okey... - po chwili dokończyła - jak wyszliśmy wczoraj z klubu na spacer ktoś nas napadł. Bryan próbował mnie obronić. Kazał mi uciekać i wezwać policję, ale schowałam się za budynkiem i zadzwoniłam oczywiście, ale nie chciałam zostawiać go samego i obserwowałam sytuację. Ten przestępca  wyciągnął nóż, ale Bryan'owi udało się go wytrącić, niestety poniósł obrażenia. W trakcie, gdy ten kopał Bryan'a przyjechała policja. Złapali go, wtedy wybiegłam i wszystko opowiedziałam, bo Bryan nie był w stanie. Po paru minutach przyjechała karetka. Pojechałam z nim do szpitala, był w ciężkim stanie. Nie mogłam zostać na noc i poszłam do domu, ale nie mogłam zasnąć. Jak zrobiło się jasno od razu ubrałam się i przyszłam do Ciebie. Pójdziesz ze mną do szpitala?
- Oczywiście! Weźmiemy jeszcze Megan?
- No ba. Musimy po nią zajść.
- Chyba właśnie bierze prysznic. Spała u mnie. Nie wiem skąd się tu wzięłyśmy.
- Aaa... Urwał Wam się film? 
- Taa... Daj mi się trochę odświeżyć, strasznie walę wódą.. -,-
- O.K.  Wypiję kawę i zadzwonię do Jake'a, jak wychodziłam jeszcze spał, muszę my wyjaśnić wszystko i powiedzieć, że jestem u Ciebie.
- Dobra. Idę na górę. 
Po 20 minutach przyszłam już ogarnięta. Olivia siedziała z Megan. Zarzuciłam kurtkę i oznajmiłam im, że możemy wychodzić. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Jake'a wysiadającego z samochodu i idącego w moją stronę.
- Cześć, co tu robisz?
- Przyjechałem po Was, Olivia zadzwoniła z prośbą o podwiezienie do szpitala, więc jestem. Strasznie jej teraz współczuję. Chodźmy.
- Okey.
 Dotarliśmy do szpitala i weszliśmy do sali, gdzie leżał Bryan. To co zobaczyliśmy zaszokowało nas. Miał podbite oko, rozcięty łuk brwiowy a na jego klatce piersiowej był bandaż przesiąknięty krwią. W oczach Olivii stanęły łzy. Od razu rzuciła się w jego stronę tuląc go z całych sił budząc go przy tym.
- Kurwa! - wydarł się Bryan
- Coś Ci zrobiłam ? - zapytała speszona Olivia.
- Nie nie, skąd, po prostu trochę ręka mnie boli.
- Przepraszam.
- Nic się nie stało- powiedział i przyciągnął ją namiętnie całkowicie zapominając o obecności innych w pokoju. Widząc to wyszliśmy niepostrzeżenie zostawiając ich samych. Poszliśmy do bufetu po herbatę. Po 10 minutach przyszła do nas Olivia.
- I jak z nim?
- Wszystko w porządku, rany się goją, wyniki w normie, już za tydzień może wyjść.
- To dobrze, jedziemy?
- Jasne.
- Jake, mam prośbę, podwieziesz mnie do krawcowej? - zapytałam.
- Spoko, akurat w tamtych okolicach umówiłem się z kumplami.
   Odebrałam mundurek i poszłam do domu z dziewczynami.
   Byłam strasznie ciekawa jutrzejszego dnia, bardzo ekscytowałam siew  związku ze szkołą. Chciałam już zasnąć i obudzić się o 6:30. Weszłam do domu żegnając się z dziewczynami. Wiem, wiem. To głupie, ale od razu przymierzyłam mundurek. Bardzo mi się podobał, nie to co w mojej poprzedniej szkole.
  Poszłam się umyć i naszykować naszykować wszystko na jutro. Położyłam się na łóżku i zaczęłam myśleć. Pochłonięta fantazjami szybko zasnęłam.
 Obudził mnie budzik. Ubrałam się, zjadłam śniadanie i zrobiłam delikatny makijaż jak zawsze i... Tylko nie to. Cholera... Musiałam wszystkie książki zanieść do szkoły. Wzięłam torbę i je spakowałam. Strasznie ciężkie, ale pare przecznic dałam radę do przystanku. Na autobus czekali Meg, Oli, Jake i Carl.
- Jeszcze Ci się nie zagoiło? - zapytała Megan
- Nie, nie wiem co mam zrobić. Mój pierwszy dzień w szkole, a ja z rozwaloną wargą. Fajnie. Próbowałam stosować różne maści, ale nic to nie dało. Lepiej poczekać, aż samo się zagoi. - odpowiedziałam
    Wtedy przyjechał autobus, a my jak głupie rzuciłyśmy się na siedzenia na końcu. Musiało to śmiesznie wyglądać. Droga do szkoły zleciała nam szybko. Gdy wysiadłam z autobusu byłam w szoku.
    Przed budynkiem był ogromny plac z centralnie umieszczoną fontanną. Na około stały ławeczki. Było tam też dużo drzew, pod którymi stały grupki uczniów. Gdy weszliśmy do szkoły stanęłam jak wryta. Przede mną były ogromnie schody. Wzdłuż ściany na której znajdowały się drzwi wejściowe, stały szafki. Na dole koło schodów były wejścia do biblioteki, bufetu, świetlicy i toalet, a na górze po środku pokój nauczycielski. Po bokach sale lekcyjne. Poszłam do dyrekcji długim korytarzem, podziwiając widoki za oknem ukazujące boisko szkolne. Obserwację przerwał mi fakt, iż doszłam już na miejsce. Odebrałam kod do szafki i poszłam jej szukać. 
- Szafka 491. - przeczytałam na głos, cały czas idąc przed siebie. Gdy podniosłam oczy, przede mną stała szafka numer 488.
- 489, 490, moja...
Otworzyłam ją i schowałam wszystkie książki. Wzięłam plan lekcji, który wcześniej podały mi dziewczyny, bo i tak miałyśmy być razem w klasie.
- I jak nowa szafka? - usłyszałam za mną głos Olivii.
- Jest świetna, super, zawsze chciałam mieć szafkę koło ubikacji :)
- Nie jest tak źle. Zawsze mogłaby to być męska ubikacja :)
- Hehe, ej, gdzie mamy lekcję?
- Chodź, zaprowadzę Cię.
- Ok, tylko wezmę książkę. Co pierwsze? Angielski?
- Tak, niestety...
Poszłyśmy. Sala była na drugim końcu korytarza. Zadzwonił dzwonek i wszyscy weszli do sali.
- Cholera! Zapomniałam zeszytu! - powiedziałam
- Idź po niego, a ja zagadam belfra. - Zaproponowała Olivia
Biegiem ruszyłam do mojej szafki. Wzięłam zeszyt i w drodze do sali wbiegłam w kogoś. Wywróciłam się.
- Nic Ci nie jest? - zapytał ten dziwnie znajomy głos podając mi rękę.
- Nie, jest ok.
- Ej, to  Ty jesteś tą dziewczyną z klubu?
- To znaczy? - podniosłam się i zobaczyłam, że to wokalista 5 o'clock.
- To Ty dostałaś pod sceną?
- Tak, a Ty jesteś wokalistą tego zespołu, który wtedy grał?
- Tak, Cody Fly, miło mi - mówiąc to głupkowato się uśmiechnął
- Jessie Faith :)
- Jesteś tu nowa?
- Tak, to mój pierwszy dzień w szkole, przyjechałam w piątek. Chodzę do II c i przepraszam ale spieszę się, jestem spóźniona - powiedziałam to choć miałam wielką gulę w gardle jak przy płaczu. 
Weszłam do sali niezauważona na szczęście prof. Norton jeszcze mnie nie wyczytał. Po lekcji, gdy już wyszłam zaczepił mnie Cody
- Jessie?
- Tak?
- Posłuchaj. Jako rekompensatę za sytuację pod sceną i przed wejściem zabieram Cię na wycieczkę po szkole.
- Pod sceną to nie była Twoja wina, dzisiaj z resztą też.
- Mogłem temu zapobiec a dzisiaj widziałem, że się spieszysz, mogłem zejść Ci z drogi, z resztą się spóźniłem.
 - Dobra, niech Ci będzie, kiedy idziemy? 
- Na długiej przerwie czekaj koło swojej szafki.
- Okey, do zobaczenia.
 Byłam w ogromnym szoku, jednak na następnych lekcjach uważałam, nie chciałam pierwszego dnia podpaść.
Przyszła długa przerwa. Wyszłam z sali i zaczęłam kierować się w stronę mojej szafki, gdy nagle zobaczyłam Cody'iego opartego o nią na ramieniu z założonymi rękami, cały czas się uśmiechał.
- Cześć - powiedział swoim słodkim choć męskim głosem
- Cześć - odwzajemniłam uśmiech - To gdzie mnie zabierasz?
- Zaraz zobaczysz - ruszył przed siebie.

czwartek, 22 marca 2012

Rozdział 2

    Obudził mnie pasażer siedzący obok:
- Wstawaj! Już Cleveland!
Gdy zaspana i nadal odrobinę wystraszona podniosłam się z siedzenia, za oknem od razu zauważyłam moich wariatów.
- Co za szczęście... -  powiedziałam do siebie z ulgą i wybiegłam z samolotu rzucając się im na szyje. Pierwszy raz widziałam dziewczyny na żywo. Oprócz nich był tam jeszcze Jake - starszy brat Olivii. Było mi odrobinę głupio, ponieważ targał moje walizki, a wcale się nie znaliśmy. Od początku wydawał się miłym młodzieńcem ^^, ponieważ w piątkowy wieczór wolał pomagać swojej siostrze i jej przyjaciółce, zamiast iść na kolejną imprezę. Na dodatek był dość twarzowy ;D . Włożył moje walizki do bagażnika i usiadł za kółkiem. Po około trzydziestu minutach dotarliśmy do miejsca mojego zakwaterowania.

    Dom mojej babci... Jak dawno tu nie byłam. Prawie nic się tu nie zmieniło, tylko ogródek trochę zarósł. Najśmieszniejsze było to, że teraz mieszkałam dwie przecznice w lewo od Meg i pięć w prawo od Olivii.
    Rozpakowywałam się, a dziewczyny przeglądały moje rzeczy, twierdząc przy tym, że przecież mi "pomagają" ;) . Wybiła dwudziesta. Ja kończyłam się rozpakowywać a dziewczyny poszły do siebie po swoje rzeczy i o 21 były już z powrotem. Zrobiłyśmy sobie taki babski wieczorek na powitanie. Cały czas się śmiałyśmy, gadałyśmy, ja opowiadałam im o mojej starej szkole, później oglądałyśmy film. W końcu zaczęłyśmy plotkować. Temat zszedł na niejaką Amber Dickens. Dowiedziałam się o niej paru ciekawych rzeczy. Była to szkolna tapeciara i ważniaczka...
Spędzając razem czas coraz bardziej zaczęłyśmy odkrywać jak wiele nas łączy. Wszystkie beczymy zawsze na Titanic'u  , uwielbiamy lody miętowe, żelki, m&m's, Cheetos'y ketchupowe i zawsze chciałyśmy pojechać do Las Vegas. Różni nas tylko gust muzyczny. Ja i Olivia lubimy 1D, Nickelback i Coldplay, ale Bieberek też ujdzie, za to Meg woli coś ostrzejszego np. System Of a Down, albo Slipknot.
Gadałybyśmy całą noc, gdyby nie to że o czwartej wymiękłyśmy i poszłyśmy spać. Kiedy obudziłyśmy się koło trzynastej byłyśmy strasznie głodne. Dobrze, że wczoraj po drodze z lotniska wpadłam na pomysł, żeby coś kupić i że nam coś jeszcze zostało, bo nie miałam przecież jeszcze zrobionych jakichkolwiek zakupów do domu. Zjadłyśmy nasze " śniadanie " , po czym dziewczyny udały się do domów, żeby się ogarnąć i trochę dojeść. Gdy wyszły postanowiłam trochę posprzątać. Wyjęłam naczynia i je umyłam, powycierałam kurze, i poodkurzałam dywany, zawiesiłam nowe zasłony i pare obrazów, które upchnęłam na dnie jednej z walizek. Od razu cały wystrój domu zmienił się. Sprzątanie zajęło mi kilka godzin, ale towarzyszyła mi ulubiona muzyka wydobywająca się z mojego odtwarzacza.
    Zadzwoniłam do Meg, Olivia wtenczas miała obiad. Poprosiłam ją, aby wzięła ze sobą spis podręczników i swój mundurek. Poszłyśmy najpierw do krawcowej, która zdjęła ze mnie miarę, nazajutrz miałam go odebrać. Były to granatowe rurki i granatowy pulower z logo szkoły, pod niego czerwona koszula w kratę. Następnie poszłyśmy po buty szkolne. Wybrałam czerwone convers'y, które pasowały do koszuli kolorystycznie, później poszłyśmy po książki. Jejku... Jakie one ciężkie... Na szczęście w szkole są szafki. Wracając zaszłyśmy do spożywczaka po zakupy i po lody miętowe (było tam stoisko z lodami). Od razu zapamiętałam jak dojść do tego sklepu ;D Wracając spotkałyśmy Jake'a. Albo był on członkiem zespołu i szedł na próbę bądź koncert, albo chciał przyszpanować niosąc pałeczki do perkusji. 
- Cześć - powiedziała Meg
- Siemka 
- Gdzie idziesz ?
- Na próbę, pozdrów Carl'a.
- Okey, narazie
Gdy odszedł zaczęłam wypytywać speszoną Meg o niejakiego Carl'a
-Więęęęęc, kim jest Carl??? ;D
- Oj nieważne.... Ładna dziś pogoda jak na wrzesień...
- Nie zmieniaj tematu. Kim on jest? - zaczęłam się uśmiechać
- O.K. ale nie mów nikomu a tym bardziej Olivii, jeszcze się będzie wypytywać, z resztą to nie jest nic pewnego... Więc... Jake przyjaźni się z Carl'em, a ja się z nim, spotykam, to znaczy nie jesteśmy  razem, rozumiesz?
- Oczywiście, ale musisz mi Go pokazać :)
- Poznam Was ;] Akurat już doszłyśmy do mnie, wejdziesz na obiad ?
- Z chęcią, jestem głodna a zanim sobie coś zrobię minie trochę czasu.
- Okey, potem Cię odprowadzę.

    Weszłyśmy do Megan. Jej mama zrobiła roladki schabowe z ziemniakami lub frytkami a na deser naleśniki z masłem i syropem klonowym. Po obiedzie posiedziałyśmy trochę w pokoju Meg, gdy nagle zadzwonił jej telefon.
- Halo ?
- Cześć. Mam plany na wieczór.
- Jakie?
- Mój brat gra dzisiaj koncert ze swoim zespołem i jesteśmy zaproszone.
- Super, przekażę do Jess i się zbieramy, o której się zaczyna?
- O 19, do zobaczenia.
- Narazie

- Co jest? - zapytałam Meg
- Słuchaj - zaczęła - dzisiaj zespół Jake'a ma koncert, idziemy
- Jake'a... - wyszeptałam
- Coś nie tak ?
- Nie, nie. Skąd. Po prostu dziwnie się czuję. Prawie go nie znam, wczoraj przyjechałam a on nosił moje walizki po prostu mi głupio.
- Oj chodź. On Cie polubił, Oli powiedziała mi jak od Ciebie dzisiaj wracałyśmy bo z nim gadała.
- Okey, pójdę, na którą?
- 19 więc już lepiej spadaj, nie to że Cię wyganiam, ale jest już 16.30
- Pa - pocałowałam ją w policzek, wzięłam swoje rzeczy i poszłam

    Weszłam pod prysznic, umyłam włosy i siebie ;) Po 15-nastu minutach wyszłam i poszłam naszykować sobie ubranie. Wysuszyłam włosy i zrobiłam sobie lekki makijaż delikatnie podkreślając oko kredką. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Zeszłam na dół i otworzyłam. Stali tam Magan i Olivia i jakichś dwóch chłopaków. Powiedziałam im, że zaraz wychodzę. Zabrałam trochę kasy, założyłam skórzaną kurtkę i wyszłam.
- Cześć, jestem Bryan Miles ;D - powiedział jeden z nich. Był to wysoki brunet o niebieskich oczach.
- Jessie Faith, miło mi ;)
- Ja jestem, Carl Corey - drugi z nich wyciągnął rękę w moją stronę. Też brunet, dłuższe, proste włosy wyższy ode mnie o około 10 cm.
- Jak już mówiłam, Jessie :)
   Ruszyliśmy w drogę. Dotarcie zajęło nam 20 minut. Przed klubem stała długa kolejka, ale my weszliśmy jako przyjaciele zespołu. Wewnątrz było mnóstwo ludzi a ekipa ustawiała instrumenty na scenie. Zza kulis wyszedł Jake i zaczął iść w naszą stronę. Jeszcze dziwniej się poczułam jak do nas podszedł. Chwilę porozmawialiśmy ale Jake musiał iść do zespołu. My w międzyczasie poszliśmy do baru po drinki. Zespól zaczął koncert cover'em ich ulubionego zespołu Blink 182 - the rock show. Wtedy zobaczyłam wokalistę. Był on wysoki i przystojny, miał dłuższe włosy. Ubrany był w ciemne rurki, białą bluzkę z długim rękawem podwiniętą do łokci i czerwone conver'sy. Na głowie miał czapkę. Kiedy go zobaczyłam miałam motylki w brzuchu, choć nie wiedziałam kim jest, jak się nazywa ani do jakiej szkoły chodzi, miałam nadzieję jednak, że go jeszcze zobaczę. Barman przyniósł kolejne drinki więc oderwałam wzrok od zespołu i spojrzałam na Megan całującą się z Carl'em. Słodko razem wyglądali. Tak, tak - "nie jest pewne". Ale gdzie jest Olivia? Wzięłam moje apple-tini i wzrokiem zaczęłam szukać jej po klubie. Olivia Hope i Bryan Miles tańczyli ze sobą. Czy tylko ja jetem sama?
- Cześć bejbe, masz może chusteczkę? Złapał mnie glutek :D
Nic nie powiedziałam i dałam mu ją, żal mi go było.
- A może zapisałabyś mi na niej swój numer ? - zaczął perfidnie się uśmiechać
- A co ? Nie masz swojego numeru? - powiedziałam to i poszłam pod scenę wpatrując się w wokalistę. Dopiłam drinka, którego cały czas trzymałam w reku gdy nagle... auć. Jakiś idiota chyba niechcący walnął mnie łokciem w twarz. Zespół już skończył grać 'the rock show' i wokalista zszedł ze sceny, najwyraźniej wszystko widział.
- Nic Ci nie jest?
- Nie, nie... - odpowiedziałam i dotknęłam wargi, z której leciała mi krew.
- Chodź - powiedział i zaprowadził mnie do baru sadzając na stołku barowym
- Posłuchaj, nie mogę przerwać koncertu, muszę lecieć,m uważaj na siebie, do zobaczenia.
- Narazie - odpowiedziałam 
Głowa zaczęła mnie potwornie boleć, ale nie po alkoholu lecz po uderzeniu. Wyjęłam chusteczkę i wytarłam krew z przegryzionej wargi.
- Gdzie się podziewa...CO CI SIĘ STAŁO?
- Przegryzłam sobie wargę, nieważne. Więc, Ty i Carl?
- Tak, jesteśmy razem!
- Gratuluję! - rzuciłam się jej na szyję.
Megan zamówiła dla nas szampana z okazji początku jej związku z Carl'em. Ból głowy mi przeszedł, na szczęście. Poszłam więc z Meg na parkiet trochę potańczyć i wtedy zorientowałam się, że nigdzie nie ma Olivii. A niech się bawi.
    Wypiłam jeszcze pare drinków, po jakimś czasie urwał mi się film. No pięknie. Drugi dzień w Cleveland a ja się schlałam w trzy dupy...
~Niedziela rano~
 Obudziłam się z potwornym bólem głowy w moim mieszkaniu. Obok mnie leżała Megan. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi budząc przy tym Megan. 
Wstałam, założyłam okulary przeciwsłoneczne, które jakimś cudem leżały obok mnie na łóżku. Poszłam i otworzyłam drzwi. Za nimi stała zapłakana Olivia.
- O MÓJ BOŻE! CO CI SIĘ STAŁO?! - wrzasnęłam ze zdziwieniem
- Br-Br-BRAYAN!
- CO BRYAN?
- O-o-on....

czwartek, 15 marca 2012

Rozdział 1

- No cześć! Wreszcie! Czekałam na Was! - zaczęłam - Słuchajcie, nie wiem, czy dobrze robię, ale zamierzam wyprowadzić się z domu.
- Co? Dlaczego? Gdzie zamierzasz mieszkać? - ze zdziwieniem zapytała Olivia.
- To nie jest takie proste. - Powiedziałam. Westchnąwszy poczęłam mówić dalej - Pamiętacie, jak mówiłam Wam co się stało z moją mamą?
- Tak - odpowiedziały naraz Megan i Olivia.
- Więc mój tata od tamtej pory był strasznie przygnębiony. Wiele lat minęło a on i zarazem ja nie pogodziliśmy się z tym, jednak tata znalazł sobie kogoś. Nie przepadam za nią. Niby udaje miłą, ale chyba mnie nie lubi. To nie jest coś poważnego,a przy najmniej tak mi się wydaje, nie mogę tego jednak znieść... Mama odziedziczyła dom po swojej mamie, czyli mojej babci i przed śmiercią zapisała go mnie. On jest w CLEVELAND!! Bywałam tam w wakacje u babci. Tata pozwolił mi tam zamieszkać.
- To super! - zaczęła wydzierać się na całe gardło Olivia - będziemy miały gdzie imprezy robić  :) - uśmiechnęła się, ale widząc moją minę w stylu " are U fuckin' kidding me" dodała - czasami...

  Zakończyłam rozmowę i poszłam się powoli pakować. W sumie to nie miałam od czego odchodzić, nie miałam tu bowiem prawdziwych przyjaciół, co nie oznaczało, że byłam samotna, po prostu zamknęłam się w sobie po stracie mamy. Megan i Olivia totalnie zryły mi psychikę. Na szczęście przypadkiem kliknęłam nie na to okienku na Skype'ie - tak się wprawdzie poznałyśmy... 
Poszłam zrobić sobie kolację i położyłam się spać. Nazajutrz  z samego rana poszłam porozmawiać z tatą na temat mojego wyjazdu. Miałam wyjechać jeszcze w tym tygodniu (a był wtorek) tylko dokładnie nie wiedziałam kiedy. Odziwo moja rozmowa z tatą była krótka. Miał to być piątek. Szybko więc pobiegłam do pokoju i włączyłam komputer, a w międzyczasie zrobiłam sobie zieloną herbatę. Nie byłam głodna, za dużo myśli krzątało się po mojej głowie. Włączyłam Skype'a i rozpoczęłam rozmowę z Meg:
 - Siemka Jess, kiedy przyjeżdżasz ;D - zapytała
- W PIĄTEK! - wykrzyczałam z radości
- Co Ty gadasz?! Tak szybko?! Myślałam, że najwcześniej w przyszłym tygodniu - powiedziała Meg.
- Nie no, coś Ty, ja chcę do Was kochane jak najszybciej!
- Okey, pierwsza noc u Ciebie! Muszę kończyć, idę do szkoły, dzisiaj zaczynałam później dlatego teraz jestem na Skype'ie. Buźka :* . 

Poszła. Ze względu na to, że byłam już przeniesiona do szkoły w Cleveland, nie musiałam chodzić w Kalifornii. Tu był plus, ale będę tęsknić za stołówką, były tam dobre gofry ;) . Włączyłam sobie maraton " Hożych Doktorów " - uwielbiam ten serial.

* * * * * *

Nie umiem nawet zliczyć, ile odcinków obejrzałam, ale musiałam wyjść z psem - Coco. Przerwałam oglądanie i wybrałam się z nią na dwór. Poszłam nad małe jeziorko. Zawsze tu przychodziłam, aby pomyśleć. Tym razem było tu mnóstwo ludzi ze zwierzętami wiec postanowiłam, iż pójdę nad drugi brzeg, aby Coco się nie dezorientowała. Spotkałam tam mojego kolegę z podstawówki. Jejku, ile to już minęło lat... Przegadałam z nim dobre pare godzin wspominając dawne czasy. Pożegnałam się w końcu i wróciłam do domu. ZACZĘŁO SIĘ! Jak ja tego nienawidzę! Pranie ciuchów, pakowanie wszystkiego do walizek. Jejku... 3 walizki - mam tam same ubrania. Ale cóż..

 * * * * * *

Przyszedł długo wyczekiwany piątek. Lot miałam o 11, więc szybko się zebrałam. Na lotnisko przywiózł mnie tata, natomiast z lotniska odebrać mnie miały Meg, Oli i jej brat Jake.
Miałam strasznie złe przeczucia w związku z lotem. Miałam nadzieję jednak, iż nie będzie to parodia "Oszukać przeznaczenie" :) jednak trochę się bałam. Nie mogłam wydziwiać, bilet już kupiony, i byłam przeniesiona już do nowej szkoły. Pomimo tego wewnętrznego głosu (niczym J.D.) , który podpowiadał mi wybór innego terminu weszłam na pokład tego cholernego samolotu z nadzieją na szczęśliwe lądowanie w Cleveland zamknęłam oczy...


_______________________________
Mam nadzieję, że się podoba, to jest nasze pierwsze opowiadanie takiego typu i nie wiem, czy pisać dalej...

Bohaterowie

Jessie Faith
17
Od urodzenie mieszka w Kalifornii z ojcem. Jej matka zmarła gdy Jes miała 8 lat, teraz ma 17. Przypadkowo poznała dwie zabawne dziewczyny z Cleveland na Skape'ie. 




Megan Wild
17
Od urodzenia mieszka w Cleveland. Razem z najlepszą przyjaciółką Olivią Hope chodzą do tej samej szkoły i spędzają cały wolny ze sobą. Jedna z najpopularniejszych dziewczyn w szkole.
 
Olivia Hope
17
Urodzona w Cleveland mieszka razem ze starszym bratem Jake'iem. Przyjaźni się 
z Megan Wild od najmłodszych lat. Mieszkają w jednym sąsiedztwie. Jedna z 
najpopularniejszych dziewczyn w szkole

Jake Hope
18
Razem z przyjaciółmi założył zespół rock'owy : 5 o'clock. Gra na perkusji.
Mieszka z młodszą siostrą, ich rodzice rozwiedli się.

 Carl Corey
19
 Chodzi do trzeciej klasy liceum w Cleveland. Przyjaźni się z Megan od 15-ego roku życia.

 Cody Fly
18
Jest wokalistą zespołu " 5 o'clock " . Przyjaźni się z Jake'iem Hope, jego hobby jest gra w koszykówkę i jazda na deskorolce.

Bryan Miles
 18
Bardzo lubi się z Olivią, gra w piłkę nożną. Często chodzi do klubów i łapie dziewczyny za pośladki, ale jest wierny i romantyczny wobec Olivii oraz broni innych bez względu na relacje.
 Luke von Fabre
17
Ma korzenie Japońskie. Jego rodzice przeprowadzili się do Cleveland dla większego spokoju od zatłoczonej Japonii. Gra w zespole " 5 o'clock " na gitarze basowej.
 Duke Woods 
18
Przyjaźni się z Cody'm Fly. Mają wspólne hobby - deskorolka. Duke również gra z nim w zespole na gitarze elektrycznej.
 Kevin Johnson
17
Jest najmłodszym członkiem zespołu " 5 o'clock " ( grudzień ). Chodzi do klasy z Megan i Olivią. Gra na gitarze elektrycznej.
 Amber Dickens
17
Jest w wieku Megan i Olivii, ale nie chodzi z nimi do klasy. Nienawidzi ich, uważa, że obnoszą się ze swoją popularnością oraz dlatego, że przyjaźnią się z 5'oclock.