piątek, 30 marca 2012

Rozdział 4

    Po drodze rozmawialiśmy między innymi o naszym dzieciństwie, mieście, w którym się wychowaliśmy itd. Przyglądała nam się jakaś dziewczyna. W jej oczach widziałam nienawiść, nie rozumiałam dlaczego. W końcu doszliśmy. Cody otworzył przede mną drzwi. Na twarzy poczułam  delikatny powiew wiatru. W powietrzu unosił się kwiatowy zapach. Cody złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą.
- No chodź, nie bój się. - mówiąc to uśmiechnął się. Poszłam za nim. Staliśmy na dachu, on puścił moją rękę pokazując mi niesamowity widok na cały plac szkolny, boisko a z tyłu barwne ulice Cleveland. Zaczęliśmy rozmawiać. Była teraz przerwa 25-ęcio minutowa. Nagle dostałam sms'a od Megan: 
" słuchaj nie ma belfra od biologii, mamy okienko, Meg "
Niechcący przeczytałam go na głos
- Słucham? - zapytał zdziwiony Cody.
- Nie, nic. Teraz mam okienko
- Czyli możemy dłużej pogadać - uśmiechnął się głupio
Cały czas rozmawialiśmy.
 W pewnym momencie wyciągnął pojemnik z dwoma pęczkami winogrona. Poczułam się trochę jakby przegrał jakiś głupi zakład, ale rozmawiając z Megan na poprzedniej lekcji opowiadała mi , że ponoć jest romantyczny. Gdy zadzwonił dzwonek na przerwę, on odprowadził mnie do mojej szafki. Po drodze zapytałam go kim była ta dziewczyna co się tak na nas patrzyła . Wszystko jasne, Amber Dickens. Poszłam na resztę lekcji i wróciłam do domu. Przebrałam się w sukienkę w kwiaty na cienkich ramiączkach . Zrobiłam sobie obiad i siadłam przed telewizorem. Po 2 godzinach usłyszałam pukanie do drzwi. Wstałam i otworzyłam je.
- Siemka, idziemy! - krzyknęła Oli.
- Gdzie ? - zapytałam zdziwiona 
- Na próbę 5 o'clock
- Jej... właśnie wróciłam ze szkoły
- Nie pierdol! Idziemy ;)
- Okey. Nie chce mi się przebierać, idę tak
- Przecież ślicznie wyglądasz, jak zawsze.
-  Tak tak tak... Jasne .
Po 20-estu minutach doszłyśmy na miejsce. Siadłyśmy na fotelach wypełnionych fasolą w trakcie, gdy zespół ćwiczył swój nowy utwór. Piosenka wpadała w ucho. Gdy Cody mnie zobaczył chyba był w lekkim szoku, ale uśmiechnął się do mnie i puścił mi oczko.. Zagrali jeszcze kilka piosenek i rozeszli się. Oli pojechała z Jake'iem do szpitala a ja postanowiłam wrócić pieszo. Nagle podbiegł do mnie Cody i zaproponował, że mnie odprowadzi. Zciemniało się. Niebo zmieniało swój kolor z fioletowego do pomarańczowego. Zaczął powiewać delikatny, chłodny wietrzyk muskając moją sukienkę. Cody był uprzejmy i założył mi swoją bejsbolówkę na ramiona. Odprowadził mnie do samych drzwi. Na pożegnanie pocałowałam go w policzek i oddałam kurtkę. Chyba się w nim zakochałam... 
Minęło pare tygodni. Ja z Cody'im nadal się spotykaliśmy. Razem z Megan, Olivią i 5 o'clock staliśmy się stałą, nierozłączną paczką, jednak Oli odsunęła się od nas odkąd Bryan wyszedł ze szpitala.
**********
Zbliżała się 'dyskoteka', a właściwie to bal Halloween'owy. Cody mnie zaprosił jako osobę towarzyszącą. Długo poszukiwałam idealnego przebrania, aż któregoś dnia zobaczyłam za szyba witryny sklepowej ten kostium. Nie był on nadzwyczajny, ale przyciągał swoją prostotą. Była to poszarpana sukienka o ciemnych kolorach w kształcie trapezu, do tego porwane rękawiczki i sztuczne pająki-spinki do włosów. ZOMBIE, tak, tego szukałam.
Nadszedł długo oczekiwany wieczór strachu. Cody przyjechał po mnie swoim Mercedesem i wręczył mały bukiecik na rękę z czarnymi akcentami co idealnie komponowało się z moim strojem.
Gdy weszłam na salę byłam pod ogromnym wrażeniem. Wszędzie stały nagrobki i powoli wypalające się świece, gdzieniegdzie stało drzewo bez liści. W oddali można było usłyszeć samotne miałczenie kota. Do wysokości kolan unosił się biały dym. Na scenie stały instrumenty - wyglądały na zniszczone. Wszyscy wyglądali nieziemsko, no cóż, poza Amber ubraną w różową suknię. Trzymała jeszcze różdżkę. Pewnie wróżka. Nagle podszedł do nas Luke.
- Witam Zombie i Wampira!
- Siemka Jack Sparrow :)
- Zgadnijcie z kim przyszła Amber.
- Różowa wróżka ? Nie wiem, ze skrzatem z zaczarowanego lasu ?
- Z Duke'iem.
- Co Ty pieprzysz ?! - wydarłam się zdziwiona.
- Pewnie już ją zaliczył - powiedział Cody
- Przestań tak gadać - szturchnęłam go łokciem w ramię.
Nagle podeszła do nas ta szmata Amber.
- Cześć, co u Was ? - perfidnie się uśmiechnęła. Gdy otworzyłam usta, żeby jej coś powiedzieć dodała - A z resztą i tak mnie to nie obchodzi, widzieliście gdzieś Duke'a Woods'a?
 Gdy tylko to powiedziała miałam ochotę walnąć ją w 'buźkę' tak, żeby udławiła się własnymi zębami. Cały czas zazdrościła nam tego, że przyjaźnimy się z 5 o'clock.
 Odeszliśmy od tej piz..... idiotki. Nie zamierzałam patrzeć na tą różowa 'landrynę'. W oddali dostrzegłam Olivią. Hahaha.... Wiedźma i hipster Bryan. Świetne mieli te przebrania i tworzyli zgraną parę. No nie! Tak się zaczęłam śmiać, że Cody musiał mnie trzymać, chociaż sam prawie tarzał się ze śmiechu. Przed nami krokiem niczym ze " Słonecznego Patrolu "  szli Carl i Kevin. Ich stroje poprawiły mi humor po spotkaniu z Amber. Carl jako nerd. Czerwone spodnie wysoko podciągnięte, wpuszczona biała koszula, zielone szelki, okulary i włosy przylizane na jedną stronę niczym Clark z Superman'a , Kevin natomiast - tarzan. Na szczęście był nieźle zbudowany. Nagle podszedł do mnie Harry Potter. Chciałam mu wygarnąć, ale zatkał mi usta palcem niczym w tanich komediach.
- Zanim coś powiesz chciałbym Ci wszystko wyjaśnić. Też nienawidzę Amber i przyszedłem z nią tu tylko po to, aby - wskazał drugą ręką paru ludzi z ciemnymi kubkami w rękach - no domyśl się.
- Ty chcesz? Co chcesz jej zrobić ? - powiedziałam to z szerokim uśmiechem na twarzy. W sumie mogłam się domyśleć. Duke baaardzo lubił robić żarty innym a Amber zdecydowanie nie jest w jego typie.
- Poproszę ja do tańca, oni mają tam farbę. Na górze zamontowane są armatki z brokatem, wszystko się do niej przyklei.
- Hehe, dobre, a już zwiątpiłam w Ciebie
- Noe wiesz co ?
- Chciała zabłysnąć, błyszczeć będzie.
- Spadam, zobaczymy się za jakąś godzinę na środku sali.
- Do zobaczenia Duke :)
Po godzinie poszłam na środek sali, gdzie stała Amber. Nagle podszedł do niej Duke i machnął różdżką. W tym momencie z pięciu stron poleciał strumień farby. Machnął jeszcze raz i posypał się brokat mieniąc się w poświacie scenicznych reflektorów.  Oburzona wielka pani wybiegła z sali z płaczem, dobrze jej tak. To za wszystko co nam w międzyczasie zrobiła. W pewnym momencie podszedł do mnie Cody prosząc do tańca (leciała wolna piosenka). Wyszeptał mi do ucha fragment piosenki zespołu The Subways:
- "You are the sun
You are the only one
My heart is blue
My heart is blue for you

Be my, be my, be my little rock and roll queen...
- Czy to oznacza, że Ty pytasz mnie o...
- Tak, zgadzasz się?
- Oczywiście... - pocałowałam go zapominając o całym świecie. To był wprawdzie nasz pierwszy pocałunek, ale było nieziemsko.
~8 miesięcy później~
   Zbliżało się zakończenie roku szkolnego. Ja i Cody - nie mogłam wymarzyć sobie lepszego chłopaka. Wyznaliśmy sobie miłość. Ja go szczerze nią darzyłam, on mnie chyba też.
     Z okazji zakończenia szkoły robiłam imprezę. Wszyscy byli zaproszeni, nawet Amber (jak wszyscy to wszyscy).
    Zdałam wszystkie egzaminy i nawet mam prawo jazdy. Na 18-naste urodziny miesiąc wcześniej od taty dostałam pięknego, starego Mustanga
oraz 50.000$ na wakacje. Ja, Megan i Olivia postanowiłyśmy nim pojechać na całe wakacje do Vegas. Zawsze chciałam się tam wybrać. Nasze kochane chłopaki mieli jechać do Londynu koncertować. 5 o'clock zrobiło się bardzo popularne. Ale wracając do imprezy - miała być dzisiaj. Bałam się tego, w ilu procentach mój dom ulegnie zniszczeniu, ale i tak chciałam zrobić remont :)
    Goście już przyszli. Nawet nie umiem zliczyć, ile krat piw przynieśli i litrów wódki. Zrobiłam miejsce na sprzęt i DJ włączył muzykę. Wszyscy tańczyli i bawili się. Jak to na domówkach były konkursy w piciu i jedzeniu bitej śmietany. Cody podszedł do mnie kompletnie pijany.
- Chodź kotku w jakieś ustronne miejsce... - mówił to chwiejąc się
- Nie będę z Tobą nigdzie szła! Jesteś pijany!
- Nie jestem. Chodź powiedziałem! - złapał mnie za rękę i zaciągnął do pokoju. Zaczął mnie całować, ale wyrwałam mu się i pobiegłam do łazienki. Była zszokowana. Chciałam chwilę ochłonąć. Wiedziałam, że tak nigdy by się nie zachował, to przez alkohol. Zeszłam na dół i zrobiłam kawę dla Cody'iego. Zaczęłam go szukać.
- Gdzie jest Cody? Nadal siedzi w pokoju? - zapytałam Kevin'a
- Tak
- Dzięki - zaczęłam wchodzić po schodach, gdy nagle Kevin złapał mnie za rękę.
- Przypomniało mi się. Tam go nie ma.
- Kevin'ie Johnson'ie. Czy Ty coś ukrywasz?
- Niee, skąd.
Weszłam do pokoju. Cody zapinał spodnie a w łóżku leżała Amber. Wypuściłam kubek z reki, którego zawartość wylała się na nowy, biały dywan. Nie mogłam w to uwierzyć, i to jeszcze w moim łóżku... Wybiegłam z domu a on za mną.
- To nie tak jak myślisz! - Cody szarpnął mnie za rękę odwracając w swoja stronę.
- A co?! Zostaw mnie idioto w spokoju, to koniec!
- Jak to koniec?! Nie możesz....
- A właśnie, że mogę - przerwałam mu - Ty mi zrobiłeś gorsze świństwo. Ja Ci się nie chciałam oddać, to przeleciałeś tą dziwkę?! - wykrzyczałam mu to w twarz a on nawet nic nie odpowiedział. - Kochałam Cię Cody! Byliśmy szczęśliwi, ale musiałeś to wszystko zniszczyć! - mówiłam zapłakana - puść mnie i nie odzywaj się do mnie nigdy więcej, nigdy Ci tego nie wybaczę - powiedziałam cichym, zmęczonym głosem.
Odeszłam a on stał dalej w tym samym miejscu.
- Co Ty odpierdalasz? - wydarł się Jake do Cody'iego tak, że pomimo, iż odeszłam, słyszałam to.
- Nie wiem. Nie chciałem tego. - mówił to nadal patrząc jak odchodzę i znikam w ciemnościach. Podobno miał łzy w oczach, więcej nic nie słyszałam. Nie spałam całą noc. Nazajutrz przyszłam do domu. Ten widok dobił mnie jeszcze bardziej. Nie wiem co się tu działo. Hahaha... Jakim cudem ktoś narzygał na sufit? Mało rzeczy zbitych, głównie butelki po piwach, w których leżeli znajomi. Sprawdziłam telefon. 67 nieodebranych połączeń z czego 53 od Cody'iego, 9 od Megan i 5 od Jake'a + 2 wiadomości:
"Co jest? Gdzie jesteś?! Martwię się, zadzwoń. Meg."
"Przepraszam, wybacz, to niechcący, nie wiem jak do tego doszło, musiała mnie omotać i zrobiła to, żeby nas rozdzielić, proszę nie skreślaj mnie , Kocham Cię, daj mi szansę, Cody..."

 Nie mogłam tego znieść. Zadzwoniłam po jakąś sprzątaczkę. Miałam spakowane rzeczy do Vegas, zabrałam je i poszłam z Megan do niej tymczasowo mieszkać. Odpuściłam sobie ostatnie dni szkoły, poszłam tylko na zakończenie. Nie rozmawiałam wcale z Cody'im, nawet na zakończeniu. W ogóle nie widziałam go tego dnia. I dobrze, nie mogę na niego patrzeć. Z Meg i Oli postanowiłyśmy bez względu na wszystko wyjechać, abym mogła odstresować się i zapomnieć, a przy najmniej spróbować zapomnieć. Nazajutrz moim autem ruszyłyśmy w drogę...
________________________________________________
Przepraszamy za opóźnienia, ale poprzedniego wieczora nie byłyśmy w stanie dodać, wczoraj były bowiem urodziny Jessie (K.B) i trzeba było je uczcić. Mamy nadzieję, że opowiadanie jest możliwie zdatne i da się czytać. Hope U like.

1 komentarz:

  1. pewnie, że się podoba, jak możecie pisać, że macie nadzieję że jest zdatne jak jest genialne ?

    OdpowiedzUsuń